W Polsce coraz bardziej odczuwalne są efekty osłabienia gospodarczego w USA, w tym zapaści na amerykańskim rynku nieruchomości. Problemy USA widzą inwestorzy, którzy obserwują notowania giełdowe na warszawskim prakiecie. Od początku lipca stracił on 10 proc., bo światowe fundusze inwestycyjne - w sytuacji niepewności - niechętnie kupują akcje. Osłabienie dotyka też rodzimy biznes a w szczególności polskie firmy, które wysyłają do USA swoje towary. Po pięciu latach szybkiego wzrostu nasz eksport do Stanów Zjednoczonych zaczął spadać. Od stycznia do maja był o 10 proc. niższy niż w tym samym okresie rok temu - informuje dziennik. Nasze firmy odczuwają też skutki osłabienia dolara. Jeszcze na początku 2006 r. płaciliśmy za dolara 3,3 zł, teraz jest on o 16 proc. tańszy i kosztuje 2,75zł. Oznacza to, że polskie towary są dla Amerykanów coraz droższe. Zakłady Przemysłu Cukierniczego Milanówek muszą się z tego powodu wycofywać z amerykańskiego rynku. - Negocjowaliśmy ostatnio kontrakt z dużą amerykańską siecią handlową na dostawę krówek. Ale cena im nie odpowiada - mówi prezes Milanówka Bogumił Sobieraj. - Nasz eksport na rynki dolarowe spadł o 80 proc. Ale nie tylko słaby dolar uderza w polski biznes. Na spadek polskiego eksportu do USA mógł wpłynąć kryzys na tamtejszym rynku budownictwa. Tylko w czerwcu sprzedaż nowych domów była w USA aż o 22 proc. niższa niż rok wcześniej. Właśnie w firmach związanych z budownictwem nastąpiło najsilniejsze wyhamowanie eksportu do USA - sprzedaż wyrobów z metali spadła o prawie 40 proc., a ceramicznych o ok.15 proc. Na szczęście większość ekonomistów przewiduje, że amerykańska gospodarka w 2008 r. odzyska siły, a dolar przestanie tanieć. Obecnie najważniejsze jest, aby strach przed rosnącą liczbą niespłacanych kredytów hipotecznych nie skłonił banków do ograniczenia finansowania firm, a konsumentów do zmniejszenia wydatków na zakupy. Jeżeli Amerykanie nie wpadną w panikę, polscy przedsiębiorcy oraz inwestorzy giełdowi nie mają się czego obawiać.